– Wiemy w ogóle kim oni są? – szepczę do mamy, która akurat
przygotowuje posłanie dla przybyszy. – Możliwe, że gdy tylko
zaśniemy, poderżną nam gardła.
– Możliwe – odpowiada, nie przerywając czynności.
– Jak możesz podchodzić do tego tak spokojnie?
– Normalnie. Skarbie, trochę empatii. Są zmęczeni, zresztą widziałaś
sama, że szli na piechotę.
– Jakoś nie łykam tej bajki o długiej podróży – mruczę pod
nosem.
– A ja nie łykam bajki o znudzeniu się prawem. Diano, co się dzieje?
Czemu nie chcesz dalej studiować? Minął dopiero rok, a ty już zrezygnowałaś? To
nie w twoim stylu.
Wzdycham.
Głównie chodzi o to, że jakiś czas temu podsłuchałam rozmowę rodziców na
temat pracy taty. Firma ogłosiła niewypłacalność, więc zostali na lodzie. Jak
mogłabym zawracać im głowę swoim czesnym?
– To nie jest to, co chciałabym w życiu robić.
– Przecież zawsze marzyłaś, żeby...
– Tak, ale już mi przeszło. Zrobię sobie przerwę, może popracuję w
Chelmsford, a potem pomyślę nad powrotem do Londynu.
– No dobrze, jeśli tego właśnie chcesz.
– Potrzebuję jakiejś zmiany, czegoś nowego. Moje życie jest
nudne. – I wcale nie kłamię. Chcę zmian.
Kątem oka zauważam, że goście wchodzą do pokoju.
Nie powiedzieli nam skąd przyszli, ani dokąd zmierzają. Znamy tylko ich
imiona, chociaż nie zdziwiłabym się, gdyby wymyślili je na poczekaniu. Moim
zdaniem wyglądają podejrzanie.
Dziewczyna nazywa się Naomi Rufus. Miałam kiedyś chomika o imieniu Rufus.
Był rudy, więc w sumie nawet mi go przypomina. Zielonooki to Dastan Amicum. O
wiele bardziej radosny niż jego towarzysze. Pan Wiecznie Znudzony ma na imię Charon.
Charon Target. Dziwaczne imię.
Muszę przyznać, że to jego obawiam się najbardziej. O ile Dastan wygląda
nawet przyjaźnie, a Naomi ma wszystko gdzieś, dopóki nie stoi jej na drodze, on
zdecydowanie sprawia wrażenie okrutnego. Spojrzałam w jego szare oczy jedynie
raz, a kiedy uchwycił spojrzenie, zrobiło mi się przeraźliwie zimno. Ma w sobie
coś odstraszającego.
– Na pewno jesteście wykończeni – mówi moja mama, uśmiechając się
ciepło. Zawsze zastanawiałam się dlaczego ja nie jestem altruistką, skoro moi
rodzice wyrażają chęć pomocy wszystkiemu, co się rusza. – Życzymy wam
miłej nocy. Gdybyście czegoś potrzebowali, Diana będzie w pokoju obok.
Jasne, mamo. Zwal wszystko na mnie.
Po posprzątaniu bałaganu, który zrobiłam ciuchami, kładę się spać. A raczej
leżę na łóżku, przewracając się z boku na bok. Nie potrafię zasnąć ze
świadomością, że obok leżą zupełnie obcy ludzie.
W końcu wstaję i idę do kuchni po szklankę wody.
Nagle słyszę trzask zamykanych drzwi wejściowych.
– Mamo? – wołam, ale odpowiada mi cisza.
Może po prostu mi się przesłyszało?
Wyglądam na korytarz, ale nikogo tam nie ma. Podchodzę do drzwi, żeby
upewnić się czy są zamknięte.
Nie są.
Dziwne, sama przekręcałam klucz.
Mimo że to niezbyt rozsądne, zakładam buty i wychodzę na dwór sprawdzić co
się dzieje. Nic nie widać. Po chwili moje oczy przyzwyczajają się do ciemności,
ale dalej niczego szczególnego nie zauważam. Już mam odwrócić się i wejść z
powrotem do domu, kiedy słyszę okrzyk bólu, a następnie szept.
– Zamknij się, Dastan! Chcesz, żeby nas usłyszeli?
Czy to... Naomi? Wiedziałam! Wiedziałam, że coś z nimi nie tak!
Powoli ruszam w stronę, z której dochodzą głosy. Biorę do ręki kij leżący
na ziemi, żeby w razie czego móc się bronić.
W końcu ich widzę. Wspinają się po dachu naszej biblioteki. Czego oni mogą
tam szukać? Znajdują się tam jedynie książki, nic więcej.
To zaskakujące, z jaką zwinnością pną się w górę. Kim oni są? Jakimiś
ninja? Wskakują przez komin, a ja biegnę pod okno i czekam, aż pojawią się w
zasięgu wzroku.
Pierwszy z kominka wychodzi Charon, a zaraz po nim jego towarzysze.
Otrzepują się z sadzy.
Dziwi mnie, że nie sprawdzają czy nikogo nie ma w budynku, jakby byli tego
stuprocentowo pewni. Może to planowali?
Przez chwilę rozglądają się po regałach, jakby czegoś szukali. Potem
podchodzą bliżej i biorą każdą książkę do ręki. Nie zaglądają do środka, a
oglądają jedynie ich grzbiety. Co ciekawe, omijają te nowsze książki,
interesują ich tylko stare dzieła.
Nie wiem, czego szukają, ale kiedyś przeglądałam te tomiszcze i nie ma w
nich nic godnego uwagi.
Oni najwyraźniej dochodzą do tego samego wniosku, bo już po chwili
opuszczają bibliotekę. Tym razem również nie tak, jak robią to cywilizowani
ludzie. Naomi otwiera okno, a następnie z niesłychaną gracją wyskakuje przez
nie i ląduje na prostych nogach. Tak samo Charon i Dastan. Wow.
Chociaż to raczej oni powinni bać się złapania, chowam się za wielkim
śmietnikiem, żeby przypadkiem nie rzucić im się w oczy. Modlę się w duchu, by
nie szli w moją stronę, a los chyba mi sprzyja, ponieważ nie robią tego. Idą w
przeciwnym kierunku. Do lasu.
Nie wiem dlaczego, ale ruszam za nimi. Chcę się dowiedzieć, co knują.
Dlaczego włamali się akurat do biblioteki? Nie twierdzę, że nasza wioska jest
niewyobrażalnie bogata, ale są tu bardziej wartościowe rzeczy niż stare,
poniszczone księgi.
Czemu gałązki muszą tak głośno pękać pod ciężarem moich stóp? Dziwne, że
jeszcze tego nie usłyszeli. Staram się unikać wszystkiego, co mogłoby wydawać
dźwięki, ale niezbyt mi się to udaje.
W końcu trójka zatrzymuje się. Rozmawiają ze sobą tak cicho, że nie słyszę
ani słowa. Mogłabym podejść bliżej, ale wtedy na pewno zostanę zdemaskowana.
Wpadam na pewien pomysł. Może... wejdę na drzewo? Wtedy mogłabym więcej
usłyszeć, a poza tym jest mniejsze prawdopodobieństwo, że zauważą mnie w tym
gąszczu utworzonym z liści. Najciszej jak potrafię podchodzę do celu i wkładam
nogę do dziupli. Łapię się wystającego kawałka gałęzi i podciągam do góry. Sama
jestem w szoku, że udało mi się tam wspiąć. Siedzę na jednym z grubszych
konarów, tuż nad ich głowami, ale mimo to wychwytuję tylko pojedyncze słowa. Przesuwam
się do przodu.
Nagle słyszę trzask i już wiem, że nie usłyszę ich rozmowy.
Głównie przez to, że przestali rozmawiać.
Zamiast tego wpatrują się we mnie leżącą na ziemi.
Chciałabym jak najszybciej uciec, ale uniemożliwia mi to jeden szczegół.
Przeszywający ból w nodze.
Widzę wściekłość w oczach Charona, ale o dziwo nie podchodzi do mnie. Stoi
w miejscu i czeka na dalszy rozwój wydarzeń. Jeśli oczekuje, że zacznę się
tłumaczyć, jest w błędzie. Nie mam zamiaru.
Dastan podchodzi do mnie i nachyla się nad moją nogą. Syk wydobywa się z
mojego gardła, kiedy bierze ją do ręki.
– Łapy przy sobie! – Buntuję się.
– Złamana – mamrocze, w ogóle nie zważając na moje protesty.
Patrzy na Charona, a on prawie niezauważalnie kiwa
głową. – Posłuchaj, nie zrobię ci krzywdy. Tylko przestań się
wyrywać.
– A co ty możesz zrobić? – warczę, odpychając jego ręce.
On jednak nie ustępuje. Przykłada dłonie do bolącego miejsca i zamyka oczy.
Już chcę go wyśmiać, gdy zauważam, że ból powoli mija. Wreszcie otwiera oczy i
zabiera ręce, a moja noga jest już całkowicie sprawna.
Nie wierzę.
Patrzę zszokowana na jego twarz, a on tylko delikatnie się uśmiecha. Szybko
podnoszę się z ziemi i dobywam leżącej obok mnie gałęzi. Nie umiem walczyć, ale przynajmniej mogę
udawać, że tak nie jest.
– Kim wy jesteście? – pytam, ale odpowiada mi tylko
prychnięcie Charona. Patrzę mu w oczy. Znowu robi mi się chłodno. Tym razem
jednak nie odwrócę wzroku.
– Noga już zdrowa, więc będziemy się zbierać.
– O nie, najpierw wytłumaczycie mi kim jesteście i czego szukaliście w
bibliotece.
– Wybacz, skarbie – mówi, uśmiechając się sztucznie.
– Naprawdę miło nam się rozmawia, ale tak się składa, że nie mamy czasu na
usprawiedliwianie się przed jakąś...
– Charon, Naomi chyba ma... No wiesz... – przerywa mu
Dastan. Jakąś...? Co chciał powiedzieć?
Podobnie jak Charon spoglądam w stronę dziewczyny. Chyba zaraz zwymiotuję.
Gałki oczne pokryte są czernią, a usta wydają się wypowiadać szeptem różne
słowa.
– Zapisałeś, co ona mówi?
– Tak – odpowiada Dastan. – Ale, do diabła, nie
mam pojęcia, o co chodzi.
– Wciąż tu jestem – odzywam się, nie odrywając wzroku od
czerwonowłosej, której oczy już są normalne.
– Niestety. – Charon mierzy mnie wzrokiem.
– Hej! To ty jesteś tu intruzem, nie ja.
– Dość tych kłótni! – mówi ostro Naomi. – Mamy jakieś
pięć minut na opuszczenie tego miejsca, Charon. Zbliżają się lacertowie.
Lace... Co?
– Okej, księżniczko – chłopak znów zwraca się do
mnie. – W tej chwili wracasz do domu.
– Nie, ona musi iść z nami – wtrąca się Naomi. – Ma
coś, czego potrzebujemy. Widziałam to.
Widać, że nie jest mu to na rękę, ale w końcu zgadza się.
Szkoda, że mnie nikt nie zapytał o zdanie.
– Tylko, że ja się nigdzie nie wybieram.
– No szlag mnie zaraz trafi! Naomi, Dastan, idźcie. Zaraz was
dogonimy.
– Powiedziałam już, że nigdzie z wami nie idę.
– Zapominasz, że nie masz wyboru – mówi, po czym przerzuca
mnie sobie przez ramię i biegnie w kierunku swoich przyjaciół.
Wierzgam nogami i biję go w plecy, dopóki nie zauważam okropnych stworów,
które stoją w miejscu, gdzie przed chwilą byliśmy my.
To coś, co przypomina wilki, chociaż jest dwa razy większe i trzy razy
straszniejsze. Ich sierść wydaje się być zlepiona i okropnie brudna, a z pysków
toczy się ślina. Zwierzęta obnażają kły i powoli idą w naszą stronę. Wygląda na
to, że to całe stado. Jeden z nich, najprawdopodobniej samiec alfa, znacznie
odstaje od reszty rozmiarem i wyglądem. Cała jego horda ma szare futro, a tylko
u przywódcy ma ona czarny kolor.
– Jak tak teraz na to patrzę, to jednak mogłaś tam zostać, skoro tak
bardzo chciałaś. – To zdecydowanie najbardziej okropna osoba, jaką
znam. – Okej, teraz grzecznie będziesz biegła tam, gdzie my. Inaczej
zostaniesz zjedzona.
Kiwam posłusznie głową i kiedy tylko mnie puszcza, zaczynam biec. Charon wyjmuje
z kieszeni jakąś dziwną kulkę, rozłupuje ją na pół, wkłada do niej garstkę
czarnego proszku, a następnie rzuca daleko w lewo.
Potem wciąga mnie między dwie ogromne skały.
Wilki przebiegają obok i nawet nas nie widzą. Słyszę tylko ich warczenie,
które sprawia, że drżę. Zamykam oczy, a kiedy nie słyszę już hałasu i otwieram
je z powrotem, zauważam, że całym ciałem przywarłam do Charona. Momentalnie się
odsuwam, ale on tylko patrzy na mnie lekceważąco.
– Co to było?
– Lacertowie.
– Och, dziękuję, teraz już wszystko jasne. No to chociaż mi powiedz,
co to za proszek.
– To? – Wskazuje palcem na woreczek. – To zwykła
kawa. Ich węch jest wyczulony na ten zapach. Na szczęście lacertowie nie są
zbyt inteligentni, więc wystarczy im ją rzucić, a pobiegną w tamtym kierunku.
– Wrócą tu?
– Raczej.
– Gdzie Naomi i Dastan?
– Zadajesz za dużo pytań. Nie wiem gdzie, ale na pewno bezpieczni.
Gromadka tych psów nie robi już na nas wrażenia.
Psów? Czy on sobie żartuje?
– Wiem, że się powtarzam, ale... Kim wy jesteście?
– Gdybym ci powiedział, i tak byś nie uwierzyła.
Przewracam oczami.
– Widziałam już jak Dastan uleczył mi nogę. Widziałam w jakim stanie
była Naomi. Widziałam wielkie wilki, które wyglądają jakby ktoś je zmutował.
Naprawdę, uwierzę we wszystko, cokolwiek mi powiesz.
– Okej, w takim razie jesteś zaginioną dziedziczką podziemnego
królestwa.
– Żartujesz, prawda? – To tacy jak on potrafią w ogóle żartować?
– Z tą dziedziczką tak, z podziemnym królestwem nie.
Kiedy kolejny rozdział? Naprawdę, to mnie interesuje najbardziej. Wciągające, łatwo i szybko się czyta. Uwielbiam :) W dodatku ten Charon... lubię takich chłopców xD <3
OdpowiedzUsuńWeny życzę!
Możliwe, że dodam jeszcze dzisiaj, chociaż póki co nie ma tu tłumu, więc może najpierw się trochę rozreklamuję :D A Charon... cóż, ja też mam do niego słabość, choć bywa wredny :D
Usuń